Dziś tylko jeden wpis, bo na więcej jakoś nie mam siły…
Miłująca pokój Rosja, która wycofała się z Gruzji, a tak właściwie to rosyjskich wojsk przecież nigdy nie było na terytorium tego niepodległego państwa… rozgłasza wszem i wobec, że zaatakowała ją maleńka Gruzja.
Dziwne to wszystko: taka wielka i potężna Rosja z jeszcze większą i potężniejszą armią czuje się zagrożona. Przez kogo czuje się zagrożona? Kogo boi się Rosja? Stanów Zjednoczonych? Unii Europejskiej? Chin? Indii? Boi się maleńkiej Gruzji z jej mikroskopijną armią, którą kapeluszem można nakryć. I pod pretekstem obrony rosyjskojęzycznej mniejszości w Gruzji tę Gruzję po bandycku napada. Pod takim samym pretekstem 17 września 1939 roku Armia Czerwona najechała broniącą się przed Niemcami Polskę… wówczas też Józefowi Stalinowi chodziło o wyzwolenie Białorusinów i Ukraińców spod pańskiego polskiego jarzma. O co chodzi Dmitrijowi Miedwiediewowi i Władimirowi Putinowi?
Raczej nie o obronę rosyjskojęzycznej mniejszości w Gruzji, ale też chyba o to samo co w 1939 roku.
Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego, że rosyjska armia wcale nie zajmowała się pilnowaniem porządku, zaprowadzaniem pokoju i tym podobnymi sprawami, ale niszczyła całą gruzińską infrastrukturę – bombardowała rurociągi przesyłające ropę naftową, lotniska, porty, linie kolejowe, a przede wszystkim z zimną krwią zabijała cywilną ludność Gruzji. I wcale rosyjscy żołnierze się nie zastanawiali, czy strzelają do tych, którzy mówią po rosyjsku czy może do tych, co po gruzińsku. Strzelali i zrzucali bomby po równo: przynajmniej o czystki etniczne nie można ich oskarżyć, bo mordują każdego, kto wejdzie im w drogę.
A w tym samym czasie, kiedy Rosjanie strzelają i bombardują w Gruzji inni Rosjanie, tacy jak Dmitrij Miedwiediew czy Władimir Putin wygłaszają telewizyjne przemówienia i kłamią w oczy całemu światu, że rosyjskich wojsk w Gruzji nie było, nie ma i nie będzie. Rozumiem, że do tej Gruzinki strzelały krasnoludki skoro Rosjan w Gruzji nie ma?
Tymczasem zwykli Rosjanie siedzą z rozdziawionymi gębami i przepitymi oczkami na kanapach przed telewizorami i z dumą patrzą na swojego prezydenta i premiera. Ach! Jacy oni wspaniali! Ach jacy wielcy! Znów pokazali, że z Rosją trzeba się liczyć! I że Rosji trzeba się przede wszystkim bać!…
Cóż, rzeczywiście… póki w Rosji rządzą wariaci pokroju Józefa Stalina, Dmitrija Miedwiediewa czy Władimira Putina to Rosji trzeba się bać. Tak samo jak wariata biegającego z gołą d… po ulicach i wymachującego nabitym rewolwerem. Bo w mojej opinii taka właśnie jest Rosja.
A przy okazji napiszę jeszcze, że Lech Kaczyński mi zaimponował tym wyjazdem do Tbilisi. Ma facet jaja. W przeciwieństwie do takiego Nicolasa Sarkozy’ego, który pogonił w te pędy do Moskwy i zadowolony przywiózł stamtąd pokój. Prawie jak Chamberlain po powrocie z Monachium…
Zagadka: poniżej link do filmu z owej wojny. Pytanie brzmi: cóż takiego film ten przedstawia?
http://www.vesti.ru/videos?p=1&cid=15&vid=143622
No, to ja mam jeszcze jeden link do filmu. Też dziennikarze, ale tym razem Rosjanie strzelają, nie żeby przestraszyć, ale żeby zabić.
Kolejny atak na dziennikarzy w Gruzji!
Koszmarny naród. Sami bandyci, mordercy i degeneraci. I tak już od kilkuset lat. 😦
Niestety, ale na pierwszym filmie to Gruzini strzelają. Film przedstawia Tskhinvali po ataku Gruzinów – czyli to od czego się ta wojna zaczęła…
Wreszcie ktoś z kogo opinią się zgadzam. 😉 Może zechcesz pomóc mi w dyskusji na Forum Katolickim? xD